Tybet mial byc glownym punktem naszej podrozy i zarazem podrozniczym marzeniem mojego zycia. Niestety marzenia o Lhasie musimy zostawic na pozniej po zamieszkach w dawnej stolicy Tybetu granica zostala szczelnie zamknieta dla turystow, a co na prawde dzieje sie w bylym Tybecie wiedza tylko Chinczycy. Jako ze nie udalo sie nam wjechac do Tybetu postanowilismy odwiedzic Dharamsale siedzibe Tybetanskiego rzadu na wygnaniu. Dharamsala a raczej Mcleod Ganj jest pieknie polozonym miasteczkiem w srodku sosnowego lasu z rewelacyjnym widokiem na Himalaje i to by bylo na tyle co do zachwytow. Dla nas miejsce to przesiakniete jest tragedia tego sympatycznego narodu, od chinskiej inwazji w 1949 roku oszcuje sie ze 1.2 mln Tybetanczykow przeplacilo zyciem 120 tysiecy ucieklo przez Himalaje do Nepalu i Indii w Tybecie prowadzona jest ciagla polityka eksterminacji kultury jezyka i religii.
Tybetanczycy wydaja sie krzyczec tylko czy ktokolwiek chce ten krzyk uslyszec???
Relacja i fotki pozniej.