Pomysl dostania sie do Luanprabang naszego pierwszego postoju w Laosie pojawil sie bardzo spontanicznie, byla to co prawda nie najbardziej ekonomiczna wersja pokonania dystansu od granicy z Tajlandia ale zdecydowanie warta swojej ceny podroz trawala dwa dni z postojem na noc w jednej z wiosek. Zapakowalismy sie na cos w rodzaju barki z siedzeniami z grupa ok 50 innych "backpakerow" plus miejscowych. Zaczelismy delektowac sie spokojem i pieknymi widokami Mekongu po czym nasza sielanke bezczelnie zaklocil jeden Irlandczyk ;)(podrozuje sam a jego pomyslem na poznanie nowych znajomych byla litrowa butelka smirnowa) po chwili okazalo sie ze nie byl on sam dolaczyla do niego nastepna grupa "Padich" no i polalo sie piwo Lao byly tance, spiewy, anarchia, kapiel w rzece.........
Pierwsze wrazenia z Laosu niesamowicie pozytywne bardzo wyluzowani usmiechnieci przyjemni ludzie bardzo dobre jedzenie, piekny krajobraz, i jest bardzo tanio. Klimatu dodaja setki buddyjskich swiatyn. Wczoraj mielismy jedna z najlepszych kapieli w naszym zyciu plywalismy w i pod wodospadem. fotki na dole.