Po rewelacyjnych 7 tygodniach w Nepalu i niezbyt milych doswiadczeniach z Indyjskich duzych miast postanowilismy ze damy Indiom jeszcze jedna szanse, no i oplacilo sie.
Rishikesh jest zupelnie odmiennym miastem do tych ktore widzielismy wczesniej, swiete miasto hinduizmu polozone nad Gangesem w przedgorzu Himalajow, centrum jogi i medytacji. Ulice wypelnione hinduskimi pielgrzymami turystami joginami "babami" i nawiedzencami (czasami mozna poczuc sie jak w Izraelu ale o tym pozniej). Jest troszke czysciej (no ale bez przesady nie za czysto;) i mniej ludzi zaczepia na ulicach chcac sprzedac skrzypce saksofon haszisz karty szachy itd... Wszystko zlozone do kupy tworzy nieprzecietny klimat.
Powoli ruszamy sie do Dharamsali po drodze jeszcze jeden przystanek Manala brama do himalajskiego "krolestwa " Ladah.
ps. mysle ze gdybysmy wycieczke po Indiach zaczeli od Rishikeshu nasze odczucia co do Indii bylyby zupelnie inne.